Otwarty koncept albo Coffee Ride Monko

Zaczęło się egzotycznie. Na ulicy Tęczowej we Wrocławiu tubylcy nie zdążyli jeszcze przywyknąć do podobnych widoków, a tu nagle, nie dość, że z dnia na dzień wyrosły im apartamentowce, to jeszcze zaczęli gromadzić się kolarze!

Okolice ulicy Tęczowej i Dworzec Świebodzki to wrocławska legenda. Bynajmniej nie z powodu pociągów, ale coniedzielnych targów mydła i powidła. Zaplecze dworca (ostatni pociąg pasażerski wjechał tu w 2016) w ostatnich latach przechodzi fascynujące przeobrażenie. Z kwartału przemysłowego nagle wyrosły nowe budynki, jakby z zupełnie innej planety. Część z nich to obiekty zrewitalizowane, na szczęście zachowano przynajmniej trochę dawnego kolorytu tego fragmentu miasta. Do Hali Monko, mieszczącej się w ceglanym budynku starej hurtowni, prowadzi droga brukowana kostką granitową. Budynek, po gruntownej modernizacji, pełni rolę centralnego punktu osiedla jako Pasaż Victoria. Ta eklektyczna mieszanka starego i nowego zaskakuje i zachwyca. Stąd startuje monko.COFFEERIDE.

Kilka tras

Skojarzenie kawy z kolarstwem wydaje się oczywiste. Skoro ekipa z Hali Monko (tak oficjalnie nazywa się bistro, gdzie można wypić kawę Monko i dobrze zjeść) od dawna sama jeździ, narodził się wśród nich pomysł wspólnych jazd. Faktem jest, że we Wrocławiu nagle pojawiło się kilka podobnych inicjatyw wspólnych wypadów na szosę (i nie tylko, są wersje MTB oraz gravele). Zjawisko zdaje się też być coraz popularniejsze w całej Polsce. Na tym tle monko.COFFEERIDE wyróżnia się co najmniej z dwóch powodów! Po pierwsze, organizatorzy zmieniają trasy, co powoduje, że nie ma nudy. Po drugie, myślą o osobach na zupełnie różnym poziomie zaawansowania. Dlatego jeśli tylko zajdzie taka potrzeba, minipeleton dzielony jest (lub nie) na dwie grupy, które różni średnia prędkość jazdy. W danym tygodniu, a wspólna jazda zwykle organizowana jest w niedzielę, każda z grup oczywiście jedzie tą samą trasą. Po kilku wspólnych wycieczkach wypada mi potwierdzić, że mimo różnej średniej grupy finalnie docierają do mety w niewielkim odstępie czasu, tym samym możliwe jest korzystanie ze wszystkich atrakcji, jakie oferuje wspólna jazda, a każdy jest w stanie „złapać się na pociąg”. Tradycyjnie, mniej więcej w połowie trasy, organizowany jest postój, zazwyczaj z kawą. Można wtedy chwilę odsapnąć, sprawdzić swoje miejsce w stawce i podtrzymać więzi społeczne.

Ten pierwszy raz

Dla mieszkańców Wrocławia i okolic monko.COFFEERIDE może być idealną propozycją na „pierwszy raz” na szosie, a tych, którzy chcieliby odwiedzić gród nad Odrą i przy okazji poznać innych fanów kolarstwa, zachęcamy do sprawdzenia grupy monko.COFFEERIDE na Facebooku. Tam szukajcie bieżących informacji i przede wszystkim terminów kolejnych jazd. W tym sezonie regularne ustawki wystartowały 1 marca i zapewne regularnie będą się odbywać aż do września. Każdy, w dowolnym momencie, może też sprawdzić którąś z tras, którymi regularnie jeździ Monko, a to prawdziwe perełki! Wiemy, co piszemy, sprawdziliśmy trzy w zupełnie różnych kierunkach. 

Trasy Monko znajdziecie pod linkami:

Zachód https://www.komoot.com/tour/327644446

Południe https://www.komoot.com/tour/327647108

Północ https://www.komoot.com/tour/327650244 

„Jak przyjadą same dziki, lecimy szybciej”


Rozmawiamy z Filipem Gomułkiewiczem, jednym z organizatorów
monko.COFFEERIDE 

TOUR: Jak narodziła się idea waszych coffee ride’ów?

Filip Gomułkiewicz: monko.COFFEERIDE to inicjatywa, która urodziła się całkowicie naturalnie. Po prostu z Marcinem (uwaga, nielubiane słowo) zaraziliśmy się miłością do szosy. Oczywistym było, że w kolarskich zmaganiach towarzyszyła nam kawa, bo ona towarzyszy nam codziennie. Zresztą, jak ktoś się wczyta w „claim” marki – „napędzani kofeiną” – od razu połączy jedno z drugim. Jako zupełni amatorzy szukaliśmy osób na podobnym poziomie, żeby pośmigać razem. Wśród znajomych i znajomych znajomych zebrała się grupka gości w obcisłych gaciach i tak śmigaliśmy razem. A że był to środek lata, nasze Cold Brew lało się litrami. Wtedy gdzieś padło hasło monko.COFFEERIDE. Postanowiliśmy więc sformalizować tę zgraję i ustawiać się regularnie pod HALĄ-bistro Monko. 

Kiedy pojechaliście wspólnie po raz pierwszy?

Pierwszy mCR odbył się trochę nie do końca oficjalnie. Jak to bywa, pogoda pokrzyżowała solidnie nasze plany. W dniu ustawki deszcz nie odpuszczał i musieliśmy odwołać wydarzenie. Szczęście w nieszczęściu, nie do wszystkich dotarła ta informacja i kilka osób pojawiło się w HALI mimo deszczu. Jeden zawodnik nawet zaliczył niezłe szlify na starych torach tramwajowych na ul. Tęczowej. Po opatrzeniu ran i wypiciu kilku kaw zauważyliśmy, że zaczęło się przejaśniać. Poszedł więc pomysł, że może jednak pojedziemy. W ten sposób prawie 1,5 godziny po planowanym starcie ruszyliśmy w kierunku Mietkowa. Było mokro, ale atmosfera zajefajna.

Dla kogo przeznaczone są wasze coffee ride’y? Czy może przyjść każdy?

mCR, tak jak marka Monko, to bardzo otwarty koncept. Zapraszamy absolutnie wszystkich, ale, wiadomo, aby trzymać się zamysłu kolarskiej ustawki, trzeba dysponować pewnym zasobem energii w łydkach i sprawnym rowerem, który umożliwi trzymanie tempa. U nas nie ma wyścigów, ale nie ma też totalnej turystyki. Trzymamy się konwencji luźnych, ale jednak szosowych standardów i śmigamy w przedziale od 27 do 30 km/h. Wszystko zależy od ekipy. Jak przyjadą same dziki, lecimy szybciej, jak wpada ekipa jeszcze nieobudzona po zimie lub osoby, które na cienkich oponkach dopiero zaczynają przygodę, luzujemy manetki i lecimy spokojnie. Nie ma ścisłych zasad, jeśli chodzi o sprzęt. Przyjeżdżają ludzie na karbonach za 40 tysięcy i na starych stalowych przecinakach. Często zdarzają się też gravele. Wszystko zależy od nogi, ekipa z WroWelo wpada czasem na ostrym, a nawet na MTB. Jeśli pogoda nie daje w kość, spotykamy się w niedzielne poranki. Każdy, kto wpadnie, dostaje kawę za darmo, a po powrocie wszyscy mogą liczyć na solidny rabat na wszystko z menu lunchowego.

Trasy różne czy stałe? Za każdym razem staracie się wymyślić coś nowego?

Z trasami zawsze jest wyzwanie. Dopiero zaczynamy „bobrować” asfalty w okolicach Wrocławia i nie mamy jeszcze turbodoświadczenia. Staramy się planować trasy w przedziale 70-110 km. Zazwyczaj co tydzień jest coś innego, ale mamy też już swojego klasyka – seta z Wrocławia na Tąpadła, do Mietkowa i powrót do Wrocławia. Ta trasa jest u nas bardzo popularna, ponieważ lecimy bocznymi drogami o praktycznie znikomym natężeniu ruchu, więc łatwiej zapanować nad początkującymi i nauczyć ich jazdy w peletonie. Dodatkowo jest malowniczo i jest też kilka segmentów, na których kocury mogą rozprostować nogi i rozgrzać łydy.

Plany na sezon 2021, jakieś nowe atrakcje? Był już mobilny serwis rowerowy, co dalej?

Planów mamy sporo, ale wciąż gniecie nas ta cholerna pandemia. Już od zeszłego roku kumplujemy się z ekipą z Wrocławskiego Welodromu i robiliśmy już wspólną ustawkę z wizytą na Welodromie i jazdą na ostrzakach. W tym roku na pewno będziemy poszerzać tę inicjatywę. Chcemy też wykorzystać naszą flotę mobilnych kawiarni i zrobić sobie taki kawowy support na trasie. Jest jeszcze opcja minicampu i na pewno nie zabraknie eventów w HALI. Reszty nie będę zdradzał, żeby podtrzymać napięcie…

Monko to kawa, ale też HALA. Kto stoi za marką Monko i jak doszło do jej powstania?

Wszystko łączy kawa, której w HALI nie brakuje. To miejsce stworzone do spotkań. Mając kawowy brand, potrzebowaliśmy miejsca, gdzie będziemy mogli dzielić się naszą pasją do kawy. Żeby odpowiedzieć na pytanie, skąd wzięło się monko.COFFEE, trzeba by powiedzieć o mobiCafé, naszej mobilnej flocie kawiarni, która obsługuje eventy w całej Polsce i za granicą już grubo od ponad dekady. Serwując napar z naszych trójkołowych kawiarenek, ciągle dostawaliśmy pytania: „co to za kawa, gdzie można ją kupić?”. To był nasz autorski blend, ale kompletnie pozbawiony identyfikacji, ponieważ wykorzystywany wewnętrznie. Nikt nie myślał o sprzedawaniu samego ziarna. Wtedy zapadła decyzja, że czas odpalić monko.COFFEE jako markę. Chwilę później postawiliśmy pierwsze lokale: WAGĘ i HALĘ. Ojcem i matką projektu monko. są Marcin i Konrad, kolejność przypadkowa, to oni mieli romantyczną wizję konsumpcji kawy specialty w każdym polskim domu.


„Hala jest punktem wyjścia dla smaków dostosowanych do tempa miasta” 

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: Filip Gomułkiewicz

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »